ljurek„A mury runą, runą..." - tak śpiewała swego czasu niemal cała Polska z nadzieją, która zadziwiła świat. Po jakimś czasie jeden mur (w znaczeniu dosłownym) runął w Berlinie, ale czy to był akurat ten mur, o którym w pierwszej kolejności myśleli Polacy śpiewając przytoczone wyżej słowa? Na ile byliśmy wówczas jednomyślni?
Ilu też z tych, którzy podczas koncertów z zaciętością i uporem wymuszali tylko jedną wersję tekstu (konflikt z wykonawcą a zarazem autorem),miało świadomość, że w tej samej chwili z bojowników o demokrację przeistaczają się w uzurpatorów? Czyżby była to właśnie ta pierwsza zapowiedź, że mury jednak odrosną?

Już w epoce faraonów zagrożone mury świątynne musiały być niekiedy „wspomagane" przez tzw. siły nadprzyrodzone (zaćmienie słońca). Także średniowieczne mury pełniły w swoim czasie różnorakie funkcje. Z biegiem lat wiele z tych funkcji straciło rację bytu.
Z kolei fredrowski mur („Zemsta")– jako przykład stosunków społecznych w kulturze sarmackiej – dziś powinien być dla wszystkich Polaków tylko symboliczny. Niestety późniejsze jego odmiany, chociażby w postaci „tatowego sierpa" użytego w obronie „naruszonej miedzy", świadczą o tym, że takie „mury" nie tylko wciąż miały zdolność do regeneracji, ale też nie ograniczały się tylko do potomków jednej klasy społecznej.
Po co jednak „grzebać" w przeszłości? Dziś podobne przypadki znalazły nad wyraz dogodne warunki do rozrostu. Niektórzy z Polaków dokładnie przypomnieli sobie porzekadło: „Szlachcic na zagrodzie równy...". Wielu nowobogackich też się pod tym hasłem podwiesiło!
W takiej atmosferze myślenie magiczne dominuje nad krytycznym, a np. bardzo potrzebnych miejsc pracy wciąż brak i... jakoś dziwnie przypomina to „niedobory" niektórych artykułów sprzed kilkudziesięciu lat!
Nie to jednak zaskoczyło mnie najbardziej. Tak naprawdę, zaskoczyło mnie tylko to, że wielu członków grupy społecznej, zwanej w poprzedniej epoce inteligencją pracującą, zachowuje się po dziś dzień tak, jak gdyby nadal przebywali na emigracji wewnętrznej! No cóż...
Kiedyś mnie też wydawało się, że tradycja to taki szeroki trakt w obie strony, który mógłby wszystko pomieścić bezkolizyjnie. Dziś zauważam, że niektóre rewiry tego traktu należy jednak od czasu do czasu „przewietrzyć"!
A przecież do tego ostatniego zadania wprost zobligowany powinien poczuć się każdy, kto choćby tylko „zagościł" w gronie inteligencji.
Dla kogoś obytego w historii, literaturze, choćby tylko z podstawową znajomością psychologii, tzw. efekt zawstydzenia nie powinien stanowić bariery nie do przebicia! Ale...
Czy te mury kiedyś runą?

Lech Jurek